niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 2

      -Laurel....zrób mi śniadanie-marudził Dei- No zrób.
-Bozia rączki dała? Nóżki też ?
-No tak.
-Więc rusz dupę i sam se zrób!
-No! Ale...Plose......
-Westchnęłam - Wisisz mi prysługę.
Wstałam od stołu i skierowałam się w stronę lodówki. Wyjęłam z niej masło i ser. Zrobiłam kanapki i podałam je Deidarze.
-Yeah! Dziękuję! To jaka to przysługa?
-Naucz mnie lepić z gliny.
-Naprawdę chcesz się nauczyć?
-No....
-Jak zjem pójdziemy do mnie.

Chłopak wstał od stołu. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zaraz byliśmy koło jego pokoju. Weszliśmy powoli do pomieszczenia.
-Usiądź na łóżko. Wezmę tylko glinę.
Dei zaraz do mnie dołączył.
-Posłuchaj co chcesz lepić
-Yyyyyy....
-Nie wiesz?
-No...
-Może być smok?
-Hmm.
Wzięłam glinę do ręki i spróbowałam nadać kształt rzeczy.Jakoś nieudolnie mi to wychodziło.
-Jakoś ci to nie idzi.Usiądź mi na kolanach.
Posłusznie choć niepewnie wykonałam polecenie. Deidara położył swoją głowę na moje ramię, Objął mnie, a moje dłonie złapał. Kierował moimi palcami delikatnie, a zarazem stanowczo. Po kwadransie figurka była gotowa, więc zaczeliśmy robić następne, a ja wciąż siedziałam na kolanach Deidary. Nadal mnie obejmował. Zauważyłam, że chłopak zasnął, więc oparłam się o niego i okryłam nas kocem.



Perspektywa Itachiego:

    Laurel nie było już ponad 11 godzin. Zresztą Dei'a też. Z Sasorim postanowiliśmy sprawdzić czy aby przypadkiem nie jest u Deidary.


Razem z Skorpionem staliśmy przed drzwiami z napisem  "ART IS A BANG". Powoli wszedłem do pomieszczenia. Sasori był zdziwiony....Na jego twarzy malowała się złość. Lau opierała się o naszego artystę, a on ją przytulał. Wokół nich było mnóstwo figurek. Nie mogłem ich zliczyć.

Perspektywa Sasoriego:

Byłem zły. Patrząc na nich razem przytulonych wpadłem w furię. Lecz nie miałem serca jej budzić.....natomiast jego z chęcią bym zarżnął jak psa.
-Może chodźmy stąd, co nie Sasori.
Z moich ust nie padła żadna odpowiedź. Zaciskając usta, wyszłem z pomieszczenia.

Perspektywa Laurel:
Nie spałam od ponad 2 godzin. Jest 7, a Dei jeszcze nie wstał. Chyba do póki nic nie zrobię to Deidara będzie leżał i chrapał, a mi było już nie wygodnie tak leżeć. Bez namysłu odwróciłam się do artysty i wtuliłam się w jego tors. Tak było o wiele wygodniej.
-Księżniczce zimno, że się tak do mnie przytula ?
-Nie wygodnie. Wstawaj już 7.
-A zrobisz śniadanie?
-Zrobię.
Powoli wstaliśmy z łóżka i wymaszerowaliśmy do kuchni. Zrobiłam po omlecie. Chłopakowi aż ślinka ciekła na widok jedzenia. Po chwili do kuchni wszedł Sasori z Itachim.
-Podać śniadanko?
-Tak przylepo.
-Jaka przylepo?
-Tak się wczoraj wtuliłaś w Deidare że cię nie było widać.
-Durna łasica.
Znów zaczęłam robotę. Postanowiłam, że im zrobię coś innego. Wyjęłam z lodówki parówki i ser. Wzięłam  też garnek i postawiłam na kuchence. Wlałam do niego olej i włączyłam gaz. Parówki pokroiłam w kształ ośmiornicy, gąsienicy, serduszek. Wszystko wrzuciłam do rozgrzanego oleju. Odczekałam 2 minuty i wyjęłam serdelki zwane parówkami. Odsączyłam z nich olej i położyłam na talerze. Nakładłam tam jeszcze jakiś warzyw i gotowe. Zrobiłam też porcję dla Deidary. Potem by marudził, że go nie lubię.
-Kto tu jeszcze jest artystą w tym mieszkaniu?
-Ja- odezwał się Saso
-A czym się zajmujesz?
-Rzeźbię marionetki i figurki. A po co ci te informację?
-Chcę w swoim pokoju stworzyć galerie sztuki!- głupio palnęłam.
-Czyli chcesz się nauczyć?
-Tak!
-Przyjdź do mnie o 20.
-HELL YEAH !!!!


 Sasori poszedł do swojego pokoju, Deidara też. No i oczywiście nasz kochany łasic nie uraczył ze mną posiedzieć. Więc poszłam do Hidana, może on opowie mi coś o swojej religi. Zapukałam w drzwi. Po chwili w progu stał Jashinista.
-Słucham. Hidan do usług
-Też cześć. Opowiesz mi coś o swojej religi. Może ty jedyny mnie nie zostawisz na pastwę losu.
-Naprawdę?
-No
-Ale naprawdę??
-No
Ale na prawdę!?!?!
-Tak kurwa, naprawdę!
-Wchodź dziecino!


-Więc co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-No dobra przygotuj się na długą opowieść!!!!

3 godziny później........
-Dzięki na szczegóły!!
-Nie ma za co! Polecam się na przyszłość!
-Jeszcze nie raz skorzystam!
Pobiegłam do salonu. Nie myślałam, że religia Hidana może być tak okrutna. A co najważniejsze....Nie zgwałcił mnie. Gdy dotarłam do celu, zauważyłam na podłodze 5 osób. Przysiadłam się do Kakuzu.
-W co gracie?
-Poker. Chcesz dołączyć?
-Nie podziękuję.
-Kakuzu twoja kolej
Szybko nachyliłam się nad uchem Kaku i powiedziałam wszystkie karty jakie mają inni.
-Wykorzystaj to.
I tak spędziłam cały wieczór.....nie noc. Po skończonej rozrywce poszłam do Sasoriego. Zaraz powinna wybyć  20.  Skorpion złapał mnie za rękę tuż przed wejściem do pokoju.
-Chociaż jesteś punktualna.
-Zawsze i wszędzie.
Na chwilę na twarzy Sasoriego zawitał uśmiech, ale tak szybko jak się pojawił, tak i zniknął.
-Usiądź mi na kolanach. Będzie łatwiej.
-Powtórka z rozrywki.
Usadowiłam się na na Sasorim.
-Weź kawałek drewna i nożyk. Potem delikatnie spróbuj nadać szczegóły rzeczy.
Wzięłam się do roboty. Czasami Sasori mi pomagał, ale tylko czasami. Po skończonej pracy podziękowałam Skorpionowi i na do widzenia pocałowałam w policzek. Szybko pobiegłam do pokoju i poszłam spać.



Kochani są nowe rysuneczki w galeriiii!!!!!! Ale tak.... złożę życzenia teraz bo nie wiem czy będę w domu na Sylwestra. Więc wszystkiego najlepszego, dobrych postanowień, pieniędzy, miłości, przyjaźni i innych dupereli. Dużo Seksu i przyjemności. Przygód ekscytujących oraz bezpiecznych w nowym roku!!!!
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bojabongo

Bojabongo
rysuneczek
http://img35.imageshack.us/img35/7909/f82.png

Translate

layout by Sasame Ka